Kontynuując nasz cykl biegów pod szyldem Fundacji Bieg Rzeźnika wracamy do Cisnej na ultraMaraton Bieszczadzki. Trochę bez większych aspiracji, bardziej, aby po prostu razem z Aśką spędzić trochę czasu na wspólnym bieganiu w Bieszczadach. Będzie to już nasz kolejny wspólny start na dystansie 50km podczas tej imprezy.

O 3 nad ranem wyjeżdżamy z Przemyśla, aby zdążyć odebrać pakiet jeszcze przed zamknięciem biura zawodów i punktualnie o 6:00 stajemy na linii startu. Jest jesień i wcześnie rano, więc chłód lekko trzyma, ale spotkania ze znajomymi i adrenalina rozgrzewa nas od środka.
Pobierz ślad GPX
Jeszcze na stokówce przed podejściem na Małe Jasło łapiemy pierwsze promienie słońca. Niebo jest lekko zachmurzone jak to o poranku, ale zapowiada się piękny i słoneczny dzień. Nic bardziej mylnego, a przynajmniej jeżeli chodzi o przedpołudnie.

Im bliżej jesteśmy szczytu Małego Jasła, tym mniej zaczyna być widać z powodu mgły i z każdym krokiem wzmaga się też wiatr. Całe szczęście nie wieje w twarz, ale i tak szarpie z boku na bok.



W drodze w kierunku szlaku granicznego mijamy Duże Jasło, którego z powodu aury Aśka zupełnie nie zauważa. Wiatr jest niemiłosierny na tym odcinku. Widoków również nie ma – w koło samo mleko.


Z Okrąglika zbiegamy do Przełęczy nad Roztokami i rozpoczynamy drugą wspinaczkę na tej trasie: szlakiem granicznym w kierunku Solinki. Po drodze mijamy dawny trójstyk granic – słowackiej, węgierskiej i niemieckiej w okolicy szczytu Czerenina.

Zbieg z pasma granicznego do Solinki jest bardzo przyjemny: łagodny, długi, bez technicznych odcinków. Pcha nas myśl o zbliżającym się krótkim odpoczynku na punkcie żywieniowym. Podczas niego znika też stopniowo mgła i wiatr ucicha.
Za punktem znów czeka nas kilka kilometrów stokówki, zakończonych odbiciem w las na szlak na szczyt Hyrlatej. Mając 30 kilometrów w nogach nie jest to łatwe podejście.. no dobra, ono nigdy nie jest łatwe. Ale ten wysiłek pozwala zachwycać się widokami na szczycie. Wreszcie coś widać!


Za masywem Hyrlatej wracamy na Przełęcz nad Roztokami, zaliczamy paśnik i rozpoczynamy wspinaczkę na Okrąglik. Zmierzając już w kierunku Cisnej trochę wzmaga się wiatr, ale na otwartych przestrzeniach rozpościerają się przepiękne panoramy na okoliczne góry.




Jeszcze tylko ostatni zbieg i wpadamy na pole namiotowe Tramp. A stamtąd już tylko kilkaset metrów do mety.



Finalnie udaje się ukończyć zawody poniżej 11 godzin z 54 kilometrami na liczniku. Olbrzymi wysiłek, który równocześnie daje olbrzymią satysfakcję. A do tego w ukochanych przez nas górach!

